- Przykładamy wielkie znaczenie do detali, żeby obóz przenieść w średniowieczne realia - mówi Franciszek Jagielski, kasztelan na zamku w Inowłodzu. - Nawet na tyłek zamiast bokserek zakładamy brajesy uszyte według rycin z epoki.

 

Przygotowania są zaawansowane, bo do wielkiej bitwy pozostało zaledwie pół roku: płatnerze kują zbroje, rusznikarze konserwują armaty, kaletnicy szyją obuwie, garncarze wypalają misy, podczaszy suszą mięso na strychach i doglądają, jak w beczkach miód nabiera mocy, a rycerze ćwiczą na mrozie tężyznę.

 

Jak się chodzi w zbroi

W krakowskich ogrodach klasztornych trenuje oko i siłę mięśni Jan Smoliński, który należy do drużyny łuczników. Jego ojciec Michał zajęty jest wyrabianiem strzał.

- Powstają z drzewa bukowego, do którego za pomocą nici mocuję gęsie pióra - opowiada. - Strzały można zabezpieczać przez woskowanie lub olejowanie. Ze względów bezpieczeństwa zamiast ostrych grotów zostaną umocowane pacynki z materiału. Wyrób jednej strzały zajmuje mi około 40 minut, a zamierzam zabrać pod Grunwald 200, ale część przekażę drużynie.

Inowłodzkie Bractwo Rycerskie tworzą łodzianie, którzy w sile 15 spotykają się każdej niedzieli. Nowicjusze przyzwyczajają się do chodzenia w zbroi, a bardziej wtajemniczeni potykają się na miecze lub uczą mniej doświadczonych posługiwania się bronią.

- Zaczynamy spotkanie od łatania oraz czyszczenia mieczy i zbroi - opowiada Michał Jagielski, dowódca zbrojny bractwa z Inowłodza. - Po włożeniu pancerzy rozgrzewamy stawy, potem przez blisko dwie godziny fechtujemy, a nasze białogłowy w tym czasie tańczą.

Treningi odbywają się w lasku sąsiadującym z blokowiskiem, skąd przychodzą gapie, oglądając walki na miecze oraz pląsy w rytm średniowiecznej muzyki.

 

Szyjemy nowe namioty

Bractwo rycerskie z Opola przygotowuje się do wyprawy w Opolu i Byczynie, gdzie znajdują się jego siedziby.

- Pod Grunwald pojedzie konno pięciu zbrojnych, a pachołkowie i kilka niewiast wozami taborowymi, gdzie zabierzemy żywność, namioty, uzbrojenie, a nawet średniowieczną łaźnię, czyli bekę o średnicy dwóch metrów, w której zmieści się siedem osób - mówi Andrzej Kościuk zwany Efendim, namiestnik Opolskiego Bractwa Rycerskiego.

- Szyjemy nowe namioty, bo na takiej bitwie nie może zabraknąć porządnego sprzętu obozowego - dodaje Kościuk. - Nasz kowal kuje stojaki do pochodni, a stolarz zaczął prace przy składanych stołach i ławach wzorowanych na średniowiecznych.

Polskie rycerstwo z południa i centrum spotka się 23 czerwca w Sulejowie, skąd wierzchem i wozami podążać będzie na miejsce bitwy. Czynione są starania, by podobnie jak przed 600 laty doszło do spotkania w Czerwińsku z wojskami litewskimi, które co roku stają pod Grunwaldem. Przemarsz przez województwa łódzkie, mazowieckie i warmińsko-mazurskie będzie jedną z atrakcji obchodów jubileuszu bitwy.

Uczestniczyć w nich będą także rycerze z Białorusi, Ukrainy, Rosji, Niemiec, Włoch i Finlandii.

- Nie dzielimy się politycznie, ale na pół, więc część Polaków będzie walczyć po stronie Krzyżaków, a część Niemców pod sztandarami króla Władysława - mówi odpowiedzialny za przedstawienie Krzysztof Górecki. - Grunwald był polem bitwy, ale dziś jest polem współpracy.

 

Miód 30-procentowy

Paweł Nowak z Kujakowic Dolnych koło Kluczborka, podczaszy Opolskiego Bractwa Rycerskiego, przywiezie do obozu pod Grunwaldem miody pitne, które wyrabia według dawnych przepisów.

- Najpopularniejsze to trójniaki, które leżakują dwa lata i mają 16 - 18 proc. alkoholu. Czyste powstają z miodów lipowego i akacjowego z dodatkiem kwasku cytrynowego i drożdży. Robię także korzenny trunek z miodu wielokwiatowego, do którego w trakcie fermentacji dodaję cynamon, wanilię i goździki.

W średniowiecznych przekazach są informacje, że nasi przodkowie dodawali do trunku owoce. Nowak w tym roku zabiera pod Grunwald miody z dodatkiem dzikiej róży i czarnego bzu.

- Ówcześni ludzie byli bardzo zaradni i korzystali z wszelkich dobrodziejstw przyrody - dodaje podczaszy. - Potrafili także zrobić miody, które miały 30 proc. alkoholu. Czekam na siarczyste mrozy. Gdy temperatura spadnie do minus 20 - 25 stopni Celsjusza, wystawię jedną beczkę czystego miodu na dwór. Wytrącą się krupki lodu, a trunek stanie się mocny. Prawdopodobnie w taki sposób nasi przodkowie wyrabiali pierwsze krupniki, które dziś przyrządza się w zupełnie inny sposób.

 

Ziemniaki precz, bo ich wtedy nie znano

Jeden z kramów z ceramiką wystawia co roku Magdalena Kopiczko z Raczków koło Augustowa, a jej klientami są uczestnicy bitwy.

- Największym wzięciem cieszą się kubki brązowe lub zielone, czyli w kolorach, w jakich wypalano naczynia w średniowieczu. Na podstawie wykopalisk wybrałam najpopularniejszy wówczas kształt, pękaty z uchem lub cylindryczny rozchylający się ku górze bez ucha - opowiada Kopiczko.

Na gliniane lub cynowe misy i miski trafią peklowane i suszone mięsa oraz ryby. Michał Smoliński oprócz wyrobu strzał jest zapalonym wędkarzem. Do grunwaldzkiego obozu zabierze złapane jesienią leszcze, które nabierają aromatu na strychu.

- Mięso wole przed wystawieniem na słońce wkładane jest w solankę. Wysuszone nadaje zupom przygotowywanym w obozie niezwykłego smaku - opowiada namiestnik Kościuk, a kasztelan Jagielski dodaje: - Odrzuciliśmy precz ziemniaki, których wówczas nie znano, a do mięs podajemy kasze jaglaną lub gryczaną.

Przez cały rok stroje z epoki szyje Anna Dembeck, która ma swoją pracownię artystyczną w Malborku.

- Zamówienia zbieram zarówno od indywidualnych osób, jak i bractw - opowiada. - Rycerze z Nowego Miasta Lubawskiego zamówili przeszywanice przypominające dzisiejsze kufajki i tuniki, czyli rodzaj narzuty na zbroje krzyżackie.

 

Taki jubileusz tylko raz w życiu

Przygotowania do bitwy tylko z pozoru są takie same jak w latach poprzednich. - Wyposażymy aż dziesięciu w pełni opancerzonych. Kosztuje nas to dużo wysiłku, ale chcemy dobrze wypaść, bo w takim jubileuszu bierze się udział tylko raz w życiu - mówi „Efendi" Kościuk.

 

Autor tekstu: MARIUSZ GOSS

Źródło: http://www.rp.pl/artykul/17,423731_Z_mieczem__niewiasta_i_napitkiem.html

 

434770 434772 

Pin It